Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak poseł Biernat przyprawił o zawał

Marcin Darda, wsp. Agnieszka Jasińska
"Mirosław Drzewiecki leży nieprzytomny w szpitalu na Florydzie, miał rozległy zawał serca" - ta informacja, podana rankiem przez RMF FM, zelektryzowała w czwartek cały kraj.

Informację prędko potwierdził w TVN24 poseł Andrzej Biernat, szef PO w Łódzkiem. Smutnym głosem uzupełniał, że "pan minister w szpitalu ma świetną opiekę". Ale sytuacja rozwijała się dynamicznie.

Tuż po godz. 10 Edyta Sancewicz, bliska współpracownica Drzewieckiego, mówi "Polsce Dziennikowi Łódzkiemu", że "wszystko jest już w porządku, sytuacja się stabilizuje", a kilkanaście minut później, że "żona Mirosława Drzewieckiego nie potwierdza informacji o jego zawale". Kołomyja z zawałem trwa w najlepsze, bo chwilę potem Hanna Zdanowska, rzeczniczka PO w Łódzkiem, twierdzi, że "zawału nie było, to tylko plotki, a Mirosław Drzewiecki jest już w domu". W tym samym czasie Joanna Skrzydlewska, łódzka eurodeputowana PO, mówi, że Drzewiecki jest w szpitalu, tyle że "nie miał zawału, a kłopoty z krążeniem". Tę informację uzyskała ponoć od Mateusza Drzewieckiego, syna byłego ministra. Tyle że młody Drzewiecki nam mówi co innego: "tata czuje się już dobrze" i "nie przebywa teraz w szpitalu".

W tym czasie front zmienił również sam poseł Biernat, który stwierdził, że to ktoś z otoczenia Drzewieckiego wprowadził go w błąd, a on, Biernat niepotrzebnie przekazał tę informację dalej i przez to jest w "totalnym stresie".

Okazało się, że minister w szpitalu rzeczywiście wylądował, tylko nie w czwartek, a kilka dni temu, i nie na intensywnej terapii z rozległym zawałem, a jedynie na badaniach profilaktycznych, bo źle się poczuł. Posłanka Zdanowska stwierdziła zresztą, że według informacji, które ma, Drzewiecki za tydzień wraca do kraju.

Ale w łódzkiej PO już się mówi, że to "przyprawianie" o zawał Drzewieckiego ma związek z szykowanymi na wiosnę wyborami na szefa regionu Platformy Obywatelskiej.

- Trudno mówić, że Biernat sam chciał dobić i tak już osłabionego Drzewieckiego. Bardziej prawdopodobne jest to, że ktoś mu podłożył świnię - mówi polityk łódzkiej PO - Zawsze będzie można przypomnieć takie kompromitujące gadulstwo, dotykające prywatnej sfery życia, a to się może przydać w rozgrywkach o stanowisko szefa regionu.

Sam Biernat mówi, że Drzewieckiemu spokojnie spojrzy w oczy.

- Informację pierwsze podało radio RMF. Jak tylko to usłyszałem, zadzwoniłem do osoby bliskiej panu ministrowi i ta osoba to potwierdziła - tłumaczy Andrzej Biernat. - A potem, jak tylko zrozumiałem, że jest odwrotnie, wszystko zdementowałem. A gadanie, że to ma jakiś związek z wyborami w Platformie... To musiał powiedzieć ktoś kompletnie porąbany!

W łódzkiej PO kryzys trwa od początku października, czyli początku afery hazardowej i wynikających z niej dymisji Drzewieckiego i ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy. Ustąpienie Drzewieckiego, potem jego rezygnacja z funkcji skarbnika partii i odejście z dworu Tuska osłabiło łódzką PO.

To nie wszystko, bo z kolei dymisja Czumy wywindowała na ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego, dotychczas bankowego kandydata PO na prezydenta Łodzi. Panikę podsyca styczniowe referendum, które może skrócić kadencję prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Gdyby tak się stało, w lutym premier musi powołać komisarza, który będzie zarządzał miastem do październikowych wyborów. A komisarzem musi być ktoś, kto będzie kandydował na prezydenta w wyborach. Funkcja komisarza jest wymarzona do prowadzenia kampanii wyborczej.

W PO jest wielu chętnych, ale niewielu ma szansę na elekcję. A Kwiatkowski już powiedział, że jego "priorytet to ministerstwo sprawiedliwości". Dlatego w łódzkiej PO gorączkowo szukają wyjścia z sytuacji, dosyć często powtarzając, że partia przez to referendum i awans Kwiatkowskiego ma tylko kłopot.

Paradoksalnie czwartkowy "zawał" Drzewieckiego może polepszyć jego nadszarpnięty status polityczny. Wielu członków PO jest zniesmaczonych całym czwartkowym zamieszaniem. A warto dodać, że ostatnio z łódzkich kół Platformy Obywatelskiej dochodził szmer, że "może by się go pozbyć z Platformy, bo jako negatywny bohater afery hazardowej jest już tylko niepotrzebnym balastem".

- Były takie dyskusje, ale rozpoczynali je raczej nowi w Platformie, nikt ze starych wyjadaczy tego nie komentował, ale nikt z nich też go nie bronił - mówi nam osoba zbliżona do zarządu wojewódzkiego PO w Łodzi.

Mirosław Drzewiecki po swej dymisji nie wziął udziału w żadnym głosowaniu sejmowym. Musiał myśleć o pogrzebie matki, która zmarła na zawał tego samego dnia, w którym on ogłaszał, że odchodzi z rządu. Zaraz potem z żoną poleciał do Miami na Florydzie, gdzie ma swój apartament. Wyjechał odpocząć.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto