Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Każda pomoc po pożarze potrzebna. Rodzina z Jadwisina odbudowuje dom

Agnieszka Olejniczak
Potrzebna pomoc dla rodziny z Jadwisina
Potrzebna pomoc dla rodziny z Jadwisina Agnieszka Olejniczak
Dziewięcioosobowa rodzina Modrzejewskich z Jadwisina w gminie Wartkowice czeka na każdą pomoc. Po pożarze domu została bez dachu nad głową.

Z domu zostały właściwie tylko mury. A i to nie całe, bo cześć ściany przy kotłowni trzeba było rozebrać i stawiać na nowo. Tam zaczął się pożar i poczynił największe spustoszenia. Dziewięcioosobowa rodzina została dosłownie bez dachu nad głową. W tym nieszczęściu szczęścia było tyle, że ogień pojawił się w dzień. Popołudniem, gdy cześć dzieci bawiła się u sąsiadów, a cześć dopiero wracała ze szkoły.

– Dobrze, że nie w nocy, bo byśmy się chyba wszyscy spalili – opowiada Iwona Modrzejewska z Jadwisina.

To ona zauważyła pożar, gdy poszła dołożyć do pieca. Zobaczyła ogień i najpierw próbowała sama gasić woda z węża kolo kotłowni. Nic nie zdziałała, za to poparzyła sobie twarz. Dopiero straż pożarna poradziła sobie z pożarem, ale co się spaliło, tego się łatwo nie odzyska.

Co było w domu, właściwie jest do wymiany. Wszystkie instalacje: woda, prąd, ogrzewanie. Panele na podłogach już pozrywane, kafelki też do wymiany. Nie ocalały telewizory, komputer, lodówka, pralka, meble kuchenne. Co nie poszło z dymem, trafiło do sąsiadów na przechowanie - trochę wyposażenia kuchni. Dzieci zostały z niczym. Straciły wszystkie przybory szkolne, książki, plecaki.

– Nawet rowerów nie mamy, bo się popaliły – mówi Modrzejewska.

Dorośli radzą sobie jak mogą. Najgorzej przeżywają dzieci. Najmłodszy, pięcioletni Kamil, jeszcze nie całkiem rozumie co się stało.

– Na drugi dzień Kamil mówił tylko "mój lowelek" i "mój lowelek". Akurat tyle, co zdążył się nauczyć jeździć tuż przed pożarem i ten rowerek był najważniejszy – opowiada jego mama.

Co było robić? Trzeba było dla dziecka rowerek znaleźć. Dostał inny, ale to już nie to, bo większy i kierownica inaczej wygięta. Nadal tęskni za swoim.

Najciężej rodzinna tragedie przeżyła 18 - letnia Marta, która wracała z praktyk i zastała w domu szalejący pożar. Trudno jej się otrząsnąć. Czasem jeszcze ogień śni się po nocy dziesięcioletniemu Maćkowi. Budzi się w nocy z krzykiem.
Tak samo nie jest łatwo ośmioletniemu Bartkowi, dwunastoletniemu Patrykowi, piętnastoletniej Asi. Ani siedemnastoletniemu Dominikowi, który w swoim życiu doświadczył teraz kolejnej tragedii. Kilka lat temu, jako dziecko stracił rękę, gdy urwała mu ja pralka. Wtedy rodzina przeżywała ból wraz z nim. Pożar znów dotknął ich wszystkich.

Pomóc każdy może

Wszelką pomoc pogorzelcy z Jadwisina chętnie przyjmą. Osoby gotowe ją zaoferować, prosimy o kontakt z redakcją "Dziennika Łódzkiego' pod nr tel. 43 824-35-90 lub mejlem: [email protected].

Jak teraz żyją? Pani Iwona z dziećmi mieszka u swojej mamy. Do Jadwisina przyjeżdża codziennie zadbać o męża, naszykować obiad. Pan Jarosław jest na miejscu. Ma lokum urządzone w stodole. Raz żeby być na miejscu, gdy rano przychodzą sąsiedzi do pracy, a dwa po to, by przypilnować dobytku jaki jeszcze został.

– Bo to wiadomo jak jest: jeden przyniesie, a drugi zabierze – tłumaczy Monika Balcerzak, kuzynka Modrzejewskiej, która codziennie przyjeżdża pomagać pogorzelcom do Jadwisina.

Pomocną dłoń do rodziny Modrzejewskich wyciągnęli niemal natychmiast sąsiedzi. Zaraz po pożarze ludzie przyszli tłumnie pomóc sprzątać pogorzelisko. Było tak, że i ze dwadzieścia osób kręciło się po obejściu. Teraz już przychodzą ci sąsiedzi, którzy wiedza co mają robić i zajmują się konkretnymi pracami.

– To taka solidarność nasza – mówi Wiesław Szczepaniak. Pomaga Modrzejewskim, choć sam ich bliskim sąsiadem nie jest. Za to w domu zaraz po lewej mieszka jego córka. Stąd przychodzi szykować strop pod wylewki.
– Wszelka branża z całej wsi się zebrała – mówi Bogusław Kostuniak, który zajmuje się zbrojeniami. Jako ślusarz z zawodu, wziął się za pracę z metalem. Dlaczego pomaga sąsiadom? – Też mam siedmioro dzieci, chociaż już dorosłych, ale wiem co to znaczy – wyjaśnia.

Co mogą zrobić sąsiedzi, to pomóc w odbudowie domu. Trzeba zrobić nowe stropy. Wcześniej były drewniane. Nowe maja już być z betonu. A to wymaga i szalunków, i zbrojenia.

– Drugi raz już bomby nad głową sobie nie zrobimy – zastrzega pani Iwona.

Pożar pochłonął lekkie stropy i wszystko co było na poddaszu. A tam były pokoje dzieci i łazienka. Nic nie ocalało. Ogień strawił także dach.

Co można, Modrzejewscy robią siłami własnymi z pomocą sąsiadów. Ale robocizna, to nie wszystko. Trzeba mieć z czym pracować, potrzeba materiałów budowlanych i pieniędzy na nie.

Trochę pomogła gmina. Rodzina dostała 6 tys. zł zapomogi. Sołtysi urządzili też zbiórkę wśród sąsiadów w kilku wsiach. Z tego też zebrało się kilka tysięcy. Ale do odbudowania jest właściwie cały dom. Potrzeba więc wszystkiego. Pieniędzy najbardziej.

Pomóc każdy może

Wszelką pomoc pogorzelcy z Jadwisina chętnie przyjmą. Osoby gotowe ją zaoferować, prosimy o kontakt z redakcją "Dziennika Łódzkiego' pod nr tel. 43 824-35-90 lub mejlem: [email protected].

Rodzina Modrzejewskich liczy na to, że jak wszystko dobrze pójdzie, to może będą mogli wrócić do swojego domu może za dwa, trzy miesiące.

– Chcemy jak najszybciej, żeby chociaż wejść – mówi Iwona Modrzejewska. – Nie musi być przecież wszystko zrobione od razu. Można powoli się urządzać, a już mieszkać.

Rodzina już ma dług wdzięczności u wielu osób i przedsiębiorców, którzy dali co mogli. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Poddębicach dostarczyło część szkolnych artykułów dla dzieci. Wolontariuszka z Pabianic dowiozła ubrania.

– Pan Strzałka z Poddębic dał beton, tartaku Bałdrzychów pół drewna na wiązanie, salon meblowy z Borysewa ufundował wersalkę, stół – wymienia Iwona Modrzejewska. – Pan Kozanecki ze Starego Gostkowa dał styropian, pan Kosmalski z Poddębic siatkę i klej, a pan Stefański z Uniejowa pół palety cegły. Blacha na dach jest teraz najbardziej potrzebna, ale nie wiadomo czy nam dadzą – zastanawia się mieszkanka Jadwisina.

Większość firm, do jakich się zwrócili nie odmawiała pomocy. Choć liczą się z tym, że będą wydatki. Na pewno nie wszystko da się rozbić bez kosztów. Fachowców też trzeba będzie opłacić, bo sąsiedzi przecież nie każdą rzecz potrafią zrobić.

Modrzejewscy sami nie nastarczą. Nawet na samo utrzymanie siebie i siódemki dzieci nie będzie łatwo. Dotąd żyli z pensji pana Jarosława, ale teraz każdy grosz idzie na odbudowę, a poza tym Modrzejewski teraz nie chodzi do pracy, bo ma robotę przy domu. Z niewielkiego gospodarstwa też trudno liczyć na jakieś dochody.

– Co było w gospodarstwie, to też się spaliło – opowiada pani Iwona. – A były dwa świniaki, takie po siedemdziesiąt kilo. To nawet tego nie ma.
Czego najbardziej potrzeba rodzinie Modrzejewskich? Każda pomoc będzie cenna. Przede wszystkim trzeba odbudować dom, więc materiały budowlane. Potem trzeba urządzić i wyposażyć cały dom. Nie ma mebli, wszelkich sprzętów, wyposażenia łazienki, kotłowni.

Pomóc każdy może

Wszelką pomoc pogorzelcy z Jadwisina chętnie przyjmą. Osoby gotowe ją zaoferować, prosimy o kontakt z redakcją "Dziennika Łódzkiego' pod nr tel. 43 824-35-90 lub mejlem: [email protected].

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto