W naszym regionie śnieg spadł tylko na kilka dni, a to przełożyło się niestety na zachowanie psów, z którymi Waldemar Stawowczyk startuje w zawodach.
- Po treningach w błocie i deszczu, zamiast na śniegu, spadały czasy naszych biegów, psy były zniechęcone, widziałem to wyraźnie - zaznacza Stawowczyk. - Końcówka roku była dla mnie sporą zagadką. Nie wiedziałem, czego dokładnie mogę się spodziewać, wchodząc w kolejny sezon - dodaje.
Inaugurację zimowego sezonu planowano w Austrii, ale z uwagi na śnieżyce w Alpach zawodów nie zorganizowano, a bełchatowskim maszer jako alternatywę wybrał rywalizację w Czechach. Start odbył się Abertamach, gdzie najczęściej startują długodystansowcy. Tym razem pojawiło się jednak na starcie wielu sprinterów. Psy Waldemara Stawowczyka rywalizowały w klasie z huskymi.
- Ponad siedmiokilometrowa trasa była niezwykle wymagająca, cały czas padało, do tego naprawdę solidnie wiało - wyznaje maszer. - Widać było jednak, że „gronki” są przeszczęśliwe. Doskonale sobie poradziły z trudami, plasując się po dwóch dniach wyścigu na drugiej lokacie wśród huskych, którym po prostu było ciężko w tych warunkach - opowiada Stawowczyk, który po tym starcie udał się prosto z całym zespołem na treningi do Austrii, gdzie obóz zakończył start w trzydniowych międzynarodowych zawodach w Ulrich am Pillersee. Tam bełchatowianin rywalizował w dwóch zespołach: czwórek - klasa C2 i dwójek - klasa D2.
W rywalizacji czwórek team tworzyły psy: Viggo, Kimmo, Dagnir oraz liderka Saga. Trasa liczyła 10 kilometrów.
- Obawiałem się o czwórkę, bo dwóch moich konkurentów z Holandii - Ron de Ruiter i Alex Couwenberg trenowali na trasach w St. Ulrich od początku roku, mieli więc ładny zapas i wszystko wskazywało na to, że są perfekcyjnie przygotowani - wspomina maszer.
Już pierwszego dnia na trasie Waldemar Stawowczyk wypracował sobie trzyminutową przewagę nad drugim Ruiterem oraz pięciominutową nad trzecim Couwenbergiem. Drugi dzień to kolejne zdobyte minuty, a trzeciego dnia Stawo-wczyk finiszował różnicą jedenastu minut nad drugim miejscem.
Zawsze jestem daleki od szafowania wynikami. Nie robię tego, bo to jest sport. Tu może wydarzyć się wszystko
Waldemar Stawowczyk, maszer
W rywalizacji dwójek, z psami Shantu i Ulvarem również triumfował bełchatowianin, który ukończył trzydniową walkę z czasem 00:52:39s. Drugi był Holender - Rob Dogger, który stracił na mecie nieco ponad trzy minuty, a trzecia była Niemka - Sabine Klein z blisko czterominutową stratą do Stawowczyka, który w obu klasach udowodnił, że wraz ze swoimi psami - przyjaciółmi - potrafi zrobić wiele.
Bełchatowianin po tym udanym starcie tonuje nastroje przed dalszą częścią sezonu.
- Czynników, które wpływają na naszą dyscyplinę, jest masa i hura optymizm na początku byłby z mojej strony co najmniej nierozsądny - mówi maszer, przed którym starty w Rumunii, Słowacji oraz w Niemczech, gdzie na koniec sezonu odbędą się mistrzostwa świata w Huidmuhle.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?