Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

100 lat panie Tomaszu! (ZDJĘCIA)

Dariusz Piekarczyk
100 lat panie Tomaszu
100 lat panie Tomaszu Fot. Dariusz Piekarczyk
Tomasz Baranowski, który przez prawie 60 lat był organistą w kościele ojców Bernardynów w Warcie przeszedł na emeryturę. W niedzielę, na przedpołudniowej mszy świętej, pożegnano pana Tomasza.

100 lat panie Tomaszu!
- To była chyba zima pod koniec lat pięćdziesiątych - wspomina Tomasz Baranowski. - Ojciec Jan był organistą u zakonników, ale zachorował. Nie za bardzo mógł wstać z łóżka. Mróz był siarczysty, a poranna msza musiała się zacząć o 6.30. Ja już wtedy pierwsze szlify miałem za sobą. Ojciec, niewiele myśląc, mówi: idź na mszę. To był dzień powszedni. W kościele siedziały bodajże ze trzy starsze panie, mszę odprawiał ówczesny gwardian klasztoru ojciec Rusinek. W kościele było zimno, a ja miałem na plecach koszulę tak mokrą, że do wykręcania. Ze strachu, żeby się udało. Ale poszło.
- Ojciec miał w sobie iskrę do grania - kontynuuje pan Tomasz. - Poszedł do parafii świętego Mikołaja w Warcie. Tam uczył się gry, zgłębiał tajemnicę organów. Ojciec grał już, ale to nie było jeszcze to. Pojechał więc do Warszawy, na kurs dla organistów. Z zachowanych zdjęć widać, że była tam z nim mama. Oni poznali się w klasztorze, bo mama śpiewała w chórze. Pięknie śpiewała. Po ślubie, przenieśli się do wsi Chlewo. Tam dostali w organistówce mieszanie - dwa pokoje z kuchnią. Przed wojną to było coś, na dodatek dla młodych ludzi. Ojciec założył tam chór, orkiestrę dętą. I tak zastała go okupacja. Niemcy pozamykali większość kościołów, a ten w Chlewie ciągle był czynny.
W końcu jednak i tamtejszą świątynię trzeba było zamknąć na kłódkę. Jan Baranowski przeniósł się do Goszczanowa, gdzie pracował w tamtejszym urzędzie gminy. Znał język niemiecki, bo prowadził w Chlewie księgi parafialne. W Chlewie przyuczył do zawodu brata Michała, który był potem organistą w Kalinowej i Wojkowie. Tam zresztą jest pochowany. Gry na organach nauczył też Stanisława Michalskiego - znanego wiernym choćby w Koninie.
Po zakończeniu II wojny światowej proboszcz goszczanowski pierwsze kroki skierował do Jana Baranowskiego. Tamtejszy organista był wiekowy. Ojciec pana Tomasza przyjął pracę.
- Ale ojciec się dowiedział, że nie ma organisty u bernardynów w Warcie - wtrąca pan Tomasz. - I wrócił. Reaktywował chór Lira przy klasztorze. Prowadził też orkiestrę dętą przy szpitalu psychiatrycznym. Potem, po śmierci Jana Cwendrycha, kierował nawet założonym przez niego chórem Lutnia.
Tomasz Baranowski nie ukrywa, że zżył się z klasztorem i zakonnikami.
- Dlaczego tu aż tyle wytrzymałem? Bo tu jest miła atmosfera, to sprawia, że nie chodzę do pracy, to coś więcej niż praca - tłumaczy.
Wspomina zakonników, takich jak ojciec Herkulan, co to na misjach w Argentynie jest, czy ojcowie Józef Zubrych, Stanisław Szkarłat, Andrzej Szczypta. Ale pan Tomasz znany jest nie tylko z tego, że gra na organach. Na harmonii grał w kapeli ludowej przy Warckim Domu Kultury i to aż przez 25 lat. Ma jednak nasz rozmówca i swój ból. Jaki?
- Syn Wiktor jest po Akademii Muzycznej, gra na organach, ale nie pali się do tego, by po mnie pałeczkę przejąć. Drugi syn Paweł gra na gitarze, ale tylko amatorsko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto