- My nawet nie wiedzieliśmy, że pobijamy rekord, ustanowiony ponad pięćdziesiąt lat temu. Dopiero po meczu w Katowicach dowiedzieliśmy się o rekordzie - dodaje Adrian Woźniczka, obrońca łódzkiego zespołu.
Ełkaesiacy nie mają jednak wątpliwości, że ich celem jest dalsze śrubowanie rekordu. - Niech następne pokolenie młodych piłkarzy zacznie się martwić, bo my nie zamierzamy zakończyć passy zwycięstw - mówi Dariusz Kłus. - Mam nadzieję, że rekord zwycięstw wyśrubujemy tak wysoko, że na pół wieku zapiszemy się w historii ŁKS - żartował.
ŁKS na tle innych drużyn w pierwszej lidze wyróżnia się m.in. dyscypliną taktyczną. Siłą piłkarzy łódzkiej drużyny są też stałe fragmenty gry. W sobotnim spotkaniu z Sandecją zdobyli gole ze strzałów z wolnego i karnego. Oba zdecydowały o zwycięstwie, bo gdy na dwanaście minut przed końcem meczu Krzysztof Mączyński wykonywał wolnego, był remis 1:1. A wynik na 3:1 ustalił kilka minut później Mowlik, skutecznie wykonując jedenastkę.
- W dzisiejszym futbolu wiele zależy od stałych fragmentów gry, dlatego zawsze staram się bardzo precyzyjnie uderzyć piłkę - mówi Mączyński, który gola z wolnego strzelił też tydzień wcześniej w Katowicach z GKS. - Dużo wolnych ćwiczymy na treningach, bo zdajemy sobie sprawę, że w ten sposób też można wygrywać mecze.
Łódzcy piłkarze liczą, że do końca rundy jesiennej będą nadal wygrywać. Ale, jak twierdzą, w każdym meczu czują, że ich rywale grają według zasady "bij mistrza".
- Jedziemy na wieś do Niecieczy albo Stróży i musimy zostawić wiele zdrowia na boisku, bo inaczej nie da się wygrać meczu. Podobnie jest z przeciwnikami z wyższej półki - mówi Kłus. - Chcielibyśmy na początku meczu strzelać gole i później mieć wszystko pod kontrolą, ale niestety tak nie zawsze jest. Ale wygrywamy i to jest najważniejsze.
Wiadomo już, że w dwóch ostatnich tegorocznych meczach - z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i Flotą Świnoujście drużynie nie pomoże Adrian Woźniczka. Łódzkiemu obrońcy przed meczem w Katowicach z GKS odnowiła się kontuzja.
- Teoretycznie mógłbym spróbować zagrać w Świnoujściu, ale to byłoby bardzo duże ryzyko. Gdybym znów doznał tej kontuzji, przerwa w treningach mogłaby trwać miesiąc czy dwa - mówi Woźniczka. Piłkarz nie ukrywa jednak, że chce wraz z zespołem pojechać na ostatni mecz w tej rundzie.
Mecz z KSZO odbędzie się w sobotę o godz. 17. W Świnoujściu piłkarze trenera Andrzeja Pyrdoła zagrają w piątek 19 listopada o godz. 13.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?