MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Final Four Ligi Mistrzów - PGE Skra przed historyczną chwilą

Paweł Hochstim
PGE Skra Bełchatów przed wielką szansą
PGE Skra Bełchatów przed wielką szansą
- Każdy z nas marzy o wygraniu Ligi Mistrzów. Po to zbudowaliśmy tak mocny zespół, by móc mieć realne marzenia o wielkich sukcesach - mówi prezes Skry Bełchatów Konrad Piechocki. Zadanie jest bardzo trudne, ale na pewno wykonalne.

Do tej pory największym sukcesem Skry na arenie europejskiej był brązowy medal Ligi Mistrzów, wywalczony w 2008 roku. Szef bełchatowskiej drużyny ostrożnie mówi, że ucieszy go każdy medal. Apetyty wśród siatkarzy Skry są jednak znacznie większe. - Kilka lat gramy w tej Lidze Mistrzów i każdy marzy o tym, żeby ją wygrać - mówi atakujący mistrzów Polski Mariusz Wlazły.

Kluczowy będzie pierwszy mecz, bo w półfinale PGE Skra zmierzy się z Dynamem Moskwa. Jeśli wygra, będzie miała już zapewnione minimum drugie miejsce, czyli najlepsze w historii występów w Lidze Mistrzów.

- Jeśli Skra chce wygrać Ligę Mistrzów, to musi zagrać znacznie lepiej niż z nami - mówił po przegranej przez Resovię półfinałowej rywalizacji ze Skrą jej trener Ljubomir Travica. Rzeczywiście, bełchatowianie w rywalizacji z rzeszowskim zespołem popełniali masę błędów. - Ostatnie dni przed Final Four poświęcamy właśnie na wyeliminowanie tych błędów - mówi trener bełchatowskiej drużyny Jacek Nawrocki.

Sześć dni dzielących ostatni mecz Skry z Resovią od spotkania z Dynamem bełchatowianie wykorzystali też na odpoczynek. W meczach z Resovią widać było, że część z nich, a zwłaszcza Stephane Antiga, jest mocno zmęczonych. Nawrocki zapewnia jednak, że francuski gwiazdor Skry jest gotowy na walkę w dwóch bardzo trudnych i - co prawdopodobne - długich i wyczerpujących meczach.

Dzięki przełożeniu turnieju Nawrocki będzie mógł skorzystać z Michała Bąkiewicza. Reprezentant Polski długo cierpiał na bóle kręgosłupa i, choć na początku kwietnia przyjechał z zespołem do Łodzi, mógł być tylko statystą. Dziś jest jednak w dużo lepszej dyspozycji, a - co nie jest bez znaczenia - niemal we wszystkich meczach w karierze z rosyjskimi zespołami należał do najlepszych graczy na boisku.

- Jesteśmy dobrze przygotowani, bo o Dynamie wiedzieliśmy bardzo dużo już na początku kwietnia, gdy turniej miał się odbyć po raz pierwszy - zapewnia środkowy PGE Skry Daniel Pliński.

Pierwotnie turniej finałowy Ligi Mistrzów miał się odbyć 10 i 11 kwietnia, ale kilka godzin po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem zapadła decyzja o jego odwołaniu. Jedynym zespołem, który wówczas nie chciał zgodzić się na przełożenie imprezy, było Dynamo. Ostatecznie jednak Europejska Federacja Siatkarska zgodziła się, by ustalić nowy termin imprezy. Trzy drużyny - Skra, Dynamo i ACH Volley Bled - zaproponowały, by było to w pierwszy weekend maja, ale dacie tej sprzeciwili się ubiegłoroczni zwycięzcy Ligi Mistrzów z Trentino BetClick, którzy na 2 maja mieli zaplanowany ewentualny piąty mecz z Lube Banca Macerata w półfinale włoskiej Serie A1. Włosi grozili, że do Łodzi nie przyjadą, choć już wtedy mieli... zarezerwowany samolot czarterowy i lądowanie na łódzkim lotnisku. Niewiele jednak brakowało, a zespół trenera Radostina Stojczewa musiałby przekładać piąty mecz z Lube Banca, bo w rozegranym w środę czwartym spotkaniu w Maceracie Trentino przegrywało już 1:2 w setach i 4:11 w czwartej partii. Ostatecznie Łukasz Żygadło i jego koledzy zdołali się pozbierać, doprowadzili do tie-breaka, którego wygrali i awansowali do finału.

Włochom nie pasował nie tylko termin imprezy, ale również... godziny meczów. Zdaniem włoskich mediów, Skra zastawiła pułapkę na Trentino, które półfinał rozpocznie o godz. 19.45 i - ich zdaniem - będzie miało zbyt mało czasu, by przygotować się do spotkania finałowego, zaplanowanego na 14.45 w niedzielę.

- Te zarzuty są absurdalne. Godziny meczów są zgodne z regulaminem Ligi Mistrzów, a poza tym zostały narzucone przez telewizję Polsat, która mecze Skry pokaże w otwartym kanale - tłumaczy Piechocki.

Włosi optowali, by turniej odbył się dopiero 15 i 16 maja, czyli po zakończeniu rozgrywek ligowych w Polsce, Rosji i Włoszech. Dla Trentino ten termin byłby najbardziej korzystny, bo kontuzję ręki zdążyłby wyleczyć podstawowy rozgrywający tej drużyny Raphael i pewnie takie były prawdziwe przyczyny protestu Diego Mosny, prezesa klubu z Trydentu. Ostatecznie jednak musieli pogodzić się z decyzją CEV i przyjechać do Łodzi na pierwszy weekend maja, a drużynę w grze prowadzić będzie Żygadło.

Do finału rosyjskiej Superligi nie zdołali awansować siatkarze Dynama Moskwa, którzy w rywalizacji półfinałowej nie wygrali nawet seta w trzech spotkaniach z Zenitem Kazań. Ostatni mecz moskiewska drużyna rozegrała we wtorek. Z rosyjskiej ekipy docierają głosy, że zespół jest kompletnie rozbity, a trener Jurij Czerednik nie jest już takim optymistą jak 9 kwietnia, gdy zapowiadał, że jego drużyna jest gotowa na wygranie Ligi Mistrzów. Moskiewska drużyna w tym roku miała powrócić do finału rosyjskiej ligi, a tymczasem przegrała bez walki. Znając mentalność Rosjan, mogą mieć problemy, by się podnieść.

Teoretycznie najsłabszym zespołem łódzkiego turnieju jest słoweński ACH Volley Bled, którego sam awans do finałowej czwórki i wyeliminowanie m.in. Lube Banca Macerata uważany jest za największą sensację tegorocznych rozgrywek. Tydzień temu prowadzona przez słynnego kanadyjskiego trenera Glenna Hoaga drużyna zdobyła mistrzostwo Słowenii, wygrywając trzykrotnie z Salonitem Anhovo i zapewniając sobie tym samym grę w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Po awansie do finałów swoich lig pewną grę w następnej Lidze Mistrzów mają też siatkarze z Trydentu i Bełchatowa, natomiast Dynamo może liczyć tylko na tzw. dziką kartę, o którą będzie się też starać trzecia drużyna polskiej PlusLigi, czyli Resovia Rzeszów lub ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Były trener Skry, a obecny selekcjoner reprezentacji Polski Daniel Castellani uważa, że mistrzowie Polski są w stanie wygrać oba mecze i zapewnić sobie złoty medal najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie. - Ten zespół budowany był z myślą o największych sukcesach. Na pewno są w stanie unieść presję i oczekiwania kibiców - mówi Castellani.

Argentyńczyk już wczoraj przyjechał do Łodzi i będzie kibicował mistrzom Polski. Ale Final Four wykorzysta także na obserwację Łukasza Żygadły, który znalazł się wśród powołanych przez niego graczy na najbliższe rozgrywki Ligi Światowej. Kilka dni temu Castellani gościł również we Włoszech, by obejrzeć rywalizację Żygadły z Sebastianem Świderskim, grającym w Lube Banca Macerata. "Świder" w Lidze Światowej nie zagra, ale być może Castellani powoła go na mistrzostwa świata.

Najbliższy tydzień dla siatkarzy Skry będzie bardzo wyczerpujący. Jutro i w niedzielę zagrają o medale Ligi Mistrzów, a już w czwartek i piątek zmierzą się we własnej hali w finale PlusLigi z Jastrzębskim Węglem. Trzeci mecz między tymi zespołami zaplanowany jest na poniedziałek, 10 maja. Bełchatowianie mają zatem wielką szansę, by 2 maja zostać mistrzem Europy, a osiem dni później - mistrzem Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto