Piłkarze GKS potrafią grać w Poznaniu. Po raz ostatni przegrali tam prawie siedem lat temu. Później trener Kamil Kiereś zdawał sobie sprawę, że nie może grać otwartej piłki i pójść z Lechem na wymianę ciosów, bo to może grozić nokautem. Ale co innego wyprowadzanie kontr zza podwójnej gardy.
Przed meczem więcej mówiono jednak o bałwanach ze śniegu niż walce na pięści. Oto bowiem sypiący także w Wielkopolsce śnieg zagrażał rozegraniu tego meczu. Chodziło nie tyle o murawę, która odpowiednio podgrzana pozwalała na grę, ale o trybuny. Na zadaszeniach leżało wiele śniegu, co zagrażało katastrofą. Ostatecznie jednak śnieg uprzątnięto, sprawdzono filary i można było grać.
Mogło być 1:1 po dwóch minutach gry. Ale najpierw Tomasz Wróbel był zaskoczony sytuacją i zbyt lekko kopnął piłkę w stronę bramki gospodarzy, a chwilę później strzał Artjoma Rudneva obronił Łukasz Sapela. Jak to dobrze, że bramkarz nie przyjechał na naszą galę Sportowiec Roku, gdzie został wyróżniony, a zamiast braw na scenie słuchał braw z trybun. O to chodzi w piłce.
Po raz kolejny swój nietuzinkowy kunszt bramkarz PGE GKS zaprezentował w ósmej minucie, gdy obronił strzał Artjoma Rudnevsa.
Do końca pierwszej połowy takich groźnych sytuacji więcej nie było. Bezbramkowy remis chyba satysfakcjonował gości.
Po zmianie stron nadal trwała zacięta walka. Ale w dopiero w 63 minucie gry lechici poważnie zagrozili bramce drużyny trenera Kamila Kieresia. Po męskim starciu obrońcy Lecha Grzegorza Wojtkowiaka i także obrońcy PGE GKS Grzegorza Fonfary piłka trafiła do Mateusza Możdżenia, który dośrodkował do Artjoma Rudneva. Napastnik Lecha na szczęście dla nas spudłował. Ale wszyscy zgromadzeni na trybunach stadionu w Poznaniu (mało, niestety, widzów) byli przekonani, że w tej sytuacji Lech strzeli gola otwierającego mecz.
Później cieszyły nas wygrane pojedynki doświadczonego Marcina Żewłakowa z odkryciem Franciszka Smudy Marcinem Kamińskim, ale gole nie padały.
Marcina Żewłakowa trener Kamil Kiereś zastąpiłą Dawidem Nowakiem na dosłownie kwadrans przed końcem. I natychmiast w pierwszej swej akcji Dawidek mógł, a nawet powinien strzelić gola. Uderzył jednak zbyt słabo i bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski chwycił piłkę.
Na siedem minut przed końcem Vojo Ubiparip powinien strzelić gola dla swoich wiernych fanów, ale też zabrakło mu skuteczności.
Ale trzeba mieć asa w rękawie. Takim asem dla Bełchatowa okazał się Dawid Nowak. W 88 min otrzymał podanie od Tomasza Wróbla, ośmieszył Marcina Kamińskiego, któremu zaszkodziło powołanie do kadry i strzelił gola. Gola na wagę wygranej. Brawo Bełchatów.
Lech Poznań - PGE GKS Bełchatów 0:1
Gol: 0:1 Dawid Nowak (88)
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Lech: Kotorowski - Henriquez, Wołąkiewicz (46, Stilić), Arboleda, Wojtkowiak - Możdżeń (69, Ubiparip), Kamiński, Injac, Tonew (80, Ślusarski), Rudnev, Kriwiec. Trener: Jose Bakero.
PGE GKS: Sapela - Lacić, Wilusz, Popek, Modelski, Fonfara, Baran, Kosowski, Bożok, Wróbel, Żewłakow (75, Nowak). Trener: Kamil Kiereś.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?