Miły oku piwny brzuszek, przydeptane sandały, śnieżnobiałe skarpetki po kolana, a do tego niezłomne przekonanie, że będąc za granicą kluczem do "dogadania się" z lokalnymi jest wolne i wyraźne cedzenie zdań... po polsku wsparte żywą gestykulacją rąk i nóg. Tak pokrótce mieszkańcy obcych krajów widzą Polaka na wakacjach - jowialnego gościa, nie znającego ni w ząb języków obcych przekonanego, że językiem Mickiewicza włada, jakby inaczej, cały świat. O ile wygląd jest kwestią gustu, o którym nie warto w tym miejscu dyskutować, o tyle znajomość podstaw języków obcych wśród naszych rodaków, a raczej jej brak, jest wadą, nad którą warto jeszcze popracować, tym bardziej, że wakacje tuż tuż. Można się oczywiście pocieszać, że obiegowa opinia o takich Francuzach na wakacjach nie jest lepsza, a może nawet ciut gorsza. Ale po co się tak oszukiwać - lepiej wziąć się do roboty i w kilka tygodni nadrobić zaległości w nauce języka obcego i zerwać z wizerunkiem leszcza, z którym nie można się porozumieć.