Nie pojadą na finał! Działacze łódzkich rugbistów protestują

– Podjęliśmy taką decyzję, ponieważ zarząd polskiego związku, wbrew ustaleniom na spotkaniu przedstawicieli klubów w dniu 18 marca, wyznaczył bez ich zgody Arkę na gospodarza finałowego spotkania PP – wyjaśnia prezes Budowlanych Wiesław Chudzik.

– Nam chodzi o zachowanie demokratycznych reguł, jakie powinny obowiązywać w sporcie. Myśmy, podobnie jak i Arka, zgłosili swoją ofertę na organizację tego spotkania. Byliśmy nawet za tym, aby mecz odbył się na neutralnym terenie albo o miejscu jego rozegrania zadecydowało losowanie pod nadzorem związku i przedstawicieli obu zainteresowanych klubów. Niestety, nasze postulaty nie spotkały się z żadnym odzewem ze strony PZR.

Od siebie dodajmy, że nie można było oczekiwać ze strony najważniejszych ludzi, aktualnie kierujących polskim rugby, innej postawy, ponieważ mają oni głębokie powiązania z klubami z Wybrzeża.

W nie tak odległych czasach kluby z Gdańska i Gdyni dominowały zdecydowanie na krajowej arenie w tej dyscyplinie sportowej. W ostatnich latach do głosu doszła drużyna Blachy Pruszyński Budowlani, która w ub. roku zdobyła tytuł mistrza kraju i wygrała Puchar Polski.

W tym sezonie łodzianie pewnie obronili miano najlepszego zespołu ekstraligi, zwyciężając w decydującym boju Lechię Gdańsk. Zachodziła więc w PZR obawa, nie mówiąc o działaczach Arki, że podopieczni trenera Mirosława Żórawskiego, grając na neutralnym terenie, byliby pewnymi faworytami do ponownego zdobycia Pucharu Polski. A to byłby już potworny cios dla prestiżu rugby na Wybrzeżu. Zapewne rugbiści Blachy Pruszyński Budowlani nie robiliby żadnego problemu z tego, że mecz finałowy Pucharu Polski ma się odbyć w Gdyni, gdyby zarząd PZR stał na straży dobrze pojętych reguł walki sportowej.

Więcej informacji w nowym serwisie internetowym Expressu Ilustrowanego