Kiedy gra idzie o życie dziecka pieniądze są tym, o czym myśli się na końcu, ale proza życia nawet rodzinną tragedię wrzuca w finansowe ryzy, bo leczenie raka, które może dawać nadzieję na zdrowie, kosztuje niewyobrażalne pieniądze. Dla zwykłego śmiertelnika nie do zorganizowania na szybko. A przecież tutaj liczy się każdy dzień.
Tak jest w przypadku Maćka Wiśniewskiego, który w grudniu skończy 18-tkę. Jego mamie, pani Justynie łzy same napływają do oczu, gdy mówi, że nie wie, czy syn spędzi urodziny z przyjaciółmi, czy jednak w szpitalu.
Dramat zaczął się w marcu, kiedy usłyszeli diagnozę: nowotwór kości, który ma już przerzuty do płuc.
- Człowiek wie, że takie historie chodzą po świecie, ale to zawsze jest z boku, dlatego tak bardzo ciężko pogodzić się, z tym, że dotyka to naszego dziecka - mówi mama Maćka. - Żal do losu jest cały czas, ale musimy walczyć, przecież ludzie latają w kosmos, to jak to możliwe, że nie mogą wyleczyć nowotworu? - rozkłada ręce.
Maciek leczy się w klinice chirurgii onkologicznej dzieci i młodzieży Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, choć teraz przebywa w łódzkim szpitalu. Ale standardowe leczenie nie jest efektywne. Dlatego rodzice szukają innych rozwiązań. Jedna z amerykańskich klinik jest gotowa podjąć się leczenia nastolatka z Bełchatowa, ale koszty są przerażające. Ok. 35 tys. dolarów to koszt pierwszego miesiąca. Potem, 15-20 tys. dolarów za każdy kolejny miesiąc. I tak minimum przez pół, a może i cały rok, tego nikt nie wie.
- To nie są pieniądze, które można zorganizować na szybko, pożyczyć od rodziny, przyjaciół - mówi Justyna Wiśniewska. - Szukamy wszystkich możliwych rozwiązań - dodaje.
W akcję pomocy koledze zaangażowała się szkoła. - Gdy tylko się dowiedzieliśmy o chorobie Maćka, szukaliśmy sposobów, jak mu pomóc - mówi Weronika Kubiak, przewodnicząca samorządu uczniowskiego, która na tym stanowisku zastąpiła... Maćka.
W minionym tygodniu podczas dyskoteki w szkole z biletów i sprzedaży upieczonych przez uczniów ciast zebrano dla Maćka blisko 1700 zł. Publiczną zbiórkę zorganizowano też na meczu PGE GKS Bełchatów z Pogonią, gdzie udało się zebrać 2,4 tys. zł. 14 października w szkole odbędzie się licytacja m.in. pamiątek sportowych przekazanych przez GKS i Skrę.
W salonie domu w Myszakach koło Bełchatowa stoi perkusja. Czeka aż Maciek wyjdzie ze szpitala i będzie mógł znowu na niej zagrać, bo muzyka to jedna z jego pasji.
- Maciek zawsze był bardzo aktywny, udzielał się w szkole, działał społecznie, wszędzie go było pełno - mówi Małgorzata Jasitczak, dyrektorka VI LO im. Herberta, gdzie uczy się Maciek.
Tak mówią o nim wszyscy. - To jedna z najbardziej wesołych osób w szkole - mówi koleżanka Patrycja Dąbrowska. - Czekamy na niego, nie ma wyjścia, musi do nas wrócić - dodaje.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?