Wina i kara
Łodzianka nosi elektroniczną obrożę od 22 lutego. Jest jedną z pierwszych skazanych w województwie, której założono takie urządzenie. Wcześniej przez miesiąc przebywała w zakładzie karnym przy ul. Beskidzkiej. Jak sama szczerze przyznaje, do więzienia trafiła przez własną głupotę.
- Miałam kilkumiesięczny wyrok w zawieszeniu. Zachowałam się nieodpowiedzialnie i złamałam warunki nałożone przez sąd. Dlatego w styczniu trafiłam za kraty i bardzo to przeżyłam - opowiada. Nie chce jednak publicznie ujawnić, za co została ukarana, bo wstydzi się tego, co zrobiła.
- Najpierw trafiłam na dwa tygodnie do 14-osobowej, 20-metrowej celi przejściowej. Jedna ze współlokatorek chorowała na świerzb i była potwornie zawszona. Bałyśmy się, że nas wszystkich obejdzie robactwo.
- Potem trafiłam do celi 6-osobowej, ale większość kobiet siedziała za morderstwa. Bałam się usnąć, by czegoś mi w nocy nie zrobiły - wspomina kobieta. Robiła wszystko, by się stamtąd wydostać i rozpoczęła starania o elektroniczną bransoletkę.
Obroża... w nagrodę
Żeby zyskać prawo do odbywania kary na wolności, pod elektronicznym dozorem, Elżbieta musiała spełnić wiele warunków. Potrzebna była zgoda rodziny, pozytywna opinia sąsiadów i sądu penitencjarnego.
Przed założeniem bransolety specjaliści z policji sprawdzali. czy w mieszkaniu nadajnik ma zasięg umożliwiający kontrolę.
Przestrzeń, na jakiej może się swobodnie poruszać, jest ściśle określona. To dwa pokoiki małego domku jednorodzinnego, w którym Elżbieta mieszka razem z 8-letnią córką. Nie wolno jej wyjść nawet na podwórko. Elektroniczna obroża wyśle sygnał o wyjściu poza dozwoloną strefę, nawet gdy zejdzie do piwnicy lub pójdzie na strych. - Od razu dzwoni policjant i pyta o przyczynę przekroczenia granicy. A jak sensownie się nie wytłumaczę, odwieszą mi karę i znowu trafię do celi - opowiada kobieta.
Kurator i sąd penitencjarny ustalają, kiedy i na jak długo może wyjść z domu. Wolno jej spędzić na zewnątrz trzy godziny, dwa razy w tygodniu. Gdy dostanie pracę, wówczas przepustka będzie na czas jej wykonywania. Tydzień temu zanosiło się na kłopot, bo córka przystępowała do Pierwszej Komunii Świętej. Sąd był jednak wspaniałomyślny i dał przepustkę nie tylko na całą niedzielę, od godz. 9 rano do 20, ale także po 2,5 godziny na cały biały tydzień.
Tylko pracy brak
Łodzianka będzie na elektronicznej smyczy do 12 listopada. Najbardziej doskwiera jej, że nie ma pracy.
- Na początku mogłam wychodzić codziennie, od poniedziałku do piątku między godz. 7.30 a 16.30. To był czas na szukanie pracy. Tylko w soboty i niedziele miałam całkowity zakaz opuszczania mieszkania. Nie jest o nią łatwo, zwłaszcza jak się ma na nodze takie cudo. Gdy nie udało mi się znaleźć etatu, kurator ograniczył limit wyjść. Teraz jeszcze bardziej zmniejszyły się moje szanse na zatrudnienie... A ja nie mam za co żyć. Od lutego dostałam z pomocy społecznej 90 złotych. To mniej niż głodowa kwota. Nie mam jednak o to pretensji, bo jakaś kara musi być. Jednak zależy mi na zdobyciu zatrudnienia. A kobiecie z przymusową bransoletką na nodze nie jest o to łatwo.
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?