Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śledztwo w sprawie zniknięcia dopalaczy z łódzkiego komisariatu

(EM)
Dopalacze zginęły z magazynu depozytowego w komisariacie łódzkiej policji przy al. Kościuszki.
Dopalacze zginęły z magazynu depozytowego w komisariacie łódzkiej policji przy al. Kościuszki. archiwum
Prokuratura wszczęła we wtorek śledztwo dotyczące dopalaczy, które pod koniec 2010 roku zginęły z magazynu depozytowego w komisariacie łódzkiej policji przy al. Kościuszki.

W poniedziałek informowaliśmy, że w niewyjaśniony sposób ze śródmiejskiego komisariatu zniknęło 4200 opakowań dopalaczy skonfiskowanych w październiku ubiegłego roku Dawidowi Bratce.

– Otrzymaliśmy policyjne sprawozdanie z czynności przeprowadzonych przez wydział kontroli Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Prowadzącym je nie udało się wyjaśnić, dlaczego są rozbieżności między faktyczną ilością zdeponowanych dopalaczy a zapisaną w dokumentacji – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy, na polecenie prokuratora okręgowego, poprowadzi Prokuratura Rejonowa w Łęczycy. Badana będzie m.in. prawidłowość zabezpieczenia zdeponowanych preparatów i sposób ich liczenia. Jeśli potwierdzi się wersja, że dopalacze zostały skradzione, śledczy będą szukać złodziei.

Na początku października ubiegłego roku w nagłaśnianej w całym kraju akcji przeciwko handlarzom dopalaczami skonfiskowano w trzech sklepach w Łodzi oraz hurtowni i domu Dawida Bratki kilkadziesiąt tysięcy dopalaczy. Wszystkie trafiły do śródmiejskiego komisariatu. Część zniknęła.

We wtorek funkcjonariusze z komendy wojewódzkiej od rana kontrolowali śródmiejski komisariat. Podinsp. Magdalena Zielińska, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego, twierdzi, że część dopalaczy, zanim trafiła do policyjnego depozytu, była przechowywana w innych miejscach, m.in. w sanepidzie.

Urszula Sztuka-Polińska, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi, zaprzecza: – W październiku ubiegłego roku podczas wspólnej akcji policji i sanepidu zarekwirowane dopalacze były dokładnie spisywane. Później pod eskortą funkcjonariuszy były zawiezione na policję – wyjaśnia.

* * * * *

Jak w środę poinformował serwis RMF24 wewnętrzna kontrola łódzkiej policji wykazała, że nie było kradzieży dopalaczy. Policja tłumaczy całe zamieszanie błędem w liczeniu dopalaczy, który powstał dlatego, że raz liczono opakowania jednostkowe, a raz zbiorcze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto