Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spór PGE GKS z Lenczykiem nierozwiązany

Paweł Hochstim
Orest Lenczyk domaga się od GKS kwoty około miliona złotych
Orest Lenczyk domaga się od GKS kwoty około miliona złotych fot. Dariusz Śmigielski
Orest Lenczyk, który w sobotę poprowadzi Śląsk Wrocław przeciwko PGE GKS Bełchatów, wciąż walczy przez sądem polubownym PZPN z bełchatowskim klubem o pieniądze. A gra idzie o ponad milion złotych.

Sprawa ciągnie się już prawie dwa lata. Lenczyk, który stracił pracę 21 marca 2008 roku, dzień po przegranym na własnym boisku meczu z Lechem Poznań 0:3. Ówcześni wicemistrzowie Polski zajmowali ósme miejsce w tabeli, co było postrzegane jako fatalny wynik.

Ale Lenczyk odchodził w atmosferze skandalu, bo zarzucał władzom GKS niekompetencję, natomiast przedstawiciele ówczesnego właściciela klubu, czyli bełchatowskiej kopalni, twierdzili, że Lenczyk przeprowadził złe transfery. Trener domagał się też wypłacenia wszystkich pieniędzy, które zarobiłby w Beł-chatowie do końca kontraktu. W sumie była to kwota ok. miliona złotych. GKS się na to nie zgodził i sprawa trafiła do sądu polubownego przy PZPN. I trwa do dzisiaj, a obie strony wzywają tłumy świadków.

Poprzednie władze bełchatowskiego klubu zarzuciły Lenczykowi... rasizm. Dowodem miał być program w peruwiańskiej telewizji, której bohaterem był były piłkarz PGE GKS Jhoel Herrera. Peruwiańczyk narzekał na niesprawiedliwe traktowanie, ale nie zarzucił Lenczykowi, że decydujący o jego niepowodzeniu był kolor skóry.

Nie ma wątpliwości, że Lenczyk cieszy się sympatią kibiców PGE GKS, którzy pamiętają, że to właśnie pod jego wodzą bełchatowski klub pierwszy - i jak do tej pory ostatni - raz wywalczył awans do europejskich pucharów. Są jednak również tacy, którzy twierdzą, że właśnie przez błędy Lenczyka bełchatowianie stracili wówczas szansę na historyczne mistrzostwo Polski. O ile fani GKS pewnie w sobotę ciepło przyjmą Lenczyka, o tyle, z powodu trwającego sporu o pieniądze, nie może on się spodziewać miłego przyjęcia ze strony działaczy GKS.

Trener PGE GKS Maciej Bartoszek cieszy się, że w sobotę będzie miał okazję, by zmierzyć się z Lenczykiem. - Bardzo szanuję trenera Lenczyka, który jest najstarszym szkoleniowcem w ekstraklasie - mówi... najmłodszy trener w polskiej lidze.

Bartoszek nie będzie mógł skorzystać z bramkarza Łukasza Sapeli, który ma naderwany mięsień czworogłowy. Nadal nie jest pewne, kiedy Sapela będzie mógł wrócić na boisko, ponieważ z powodu dużego krwiaka nie można zdiagnozować, czy potrzebna będzie operacja.

- Dopiero gdy krwiak się wchłonie, będziemy wiedzieć więcej. Na dziś mogę powiedzieć, że nie planuję, by Łukasz mógł nam pomóc w najbliższym meczu ze Śląskiem Wrocław - mówi Bartoszek.

Sapeli realnie grozi dłuższa przerwa. Po wchłonięciu krwiaka może okazać się, że niezbędna będzie operacja, a wtedy bełchatowski bramkarz nie będzie mógł trenować przez minimum sześć tygodni. To oznaczałoby, że do końca rundy jesiennej bełchatowskiej bramki strzegłby Łukasz Budziłek, na co dzień zmiennik Sapeli.

Są jednak i dobre wiadomości - od wtorku z pierwszym zespołem znów trenują kontuzjowani do niedawna Tomasz Wróbel, Marcin Żewłakow i Mateusz Cetnarski. - Sytuacja się polepsza z każdym dniem, więc jesteśmy zadowoleni, tym bardziej że jesteśmy w końcówce rundy - dodaje Bartoszek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto