Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widzew - Śląsk Wrocław 5:2

Bogusław Kukuć
archiwum
W sobotę Widzew pokonał na swoim stadionie Śląsk Wrocław 5:2. Udany powrót do łódzkiej drużyny zaliczył Marcin Robak, który strzelił trzy bramki.

Nasze sugestie, że Widzew po dwukrotnym zdobyciu mistrzostwa pierwszej ligi ma skład na miejsce w górnej ósemce ekstraklasy, wielu traktowało jako myślenie życzeniowe. Tymczasem po powrocie do grona najlepszych zespół z al.Piłsudskiego udowodnił, że mimo braku najlepszego zawodnika, króla strzelców I ligi Marcina Robaka, był trudny do pokonania nawet dla czołówki poprzedniego sezonu i obecnych faworytów do podium. Po sobotnim meczu w Łodzi notowania czterokrotnych mistrzów Polski znacząco wzrosły.

Po przejściu operacji pachwiny i długiej rekonwalescencji Robak wrócił do gry dopiero w szóstej kolejce. Warto było czekać. To był powrót smoka. Trzy gole i awans do czołówki najskuteczniejszych już po pier-wszym meczu czyni nową jakość ofensywnej siły drużynu trenera Andrzeja Kretka. W pięciu meczach Widzew zdobył cztery bramki, a w następnym aż pięć goli. Powrotu Robaka oczekiwali nie tylko kibice, trener, ale także koledzy z drużyny. Świadczą o tym wypowiedzi Darvydasa Sernasa, który miał prawo już czuć się gwiazdą, a jednak ciągle podkreślał, że dopiero z Marcinem stworzy napad, który będzie postrachem rywali. Wrocławianie stali się pierwszymi ofiarami widzewskiego duetu R-S.

Spotkanie rozpoczęło się od łatwych do obrony strzałów Sebastiana Mili i Bruno Pinheiro, ale już w 5 min. po dośrodkowaniu Łukasza Brozia główkował obok słupka Robak. Łodzianie uzyskali przewagę. W 27 min. dryblujący Sernas przewrócił się w polu karnym, a sędzia uznał, że Amir Spahić atakował łodzianina niezgodnie z przepisami i podyktował jedenastkę. Widać było, że w decyzji ugruntowało go porozumienie z asystentem, bo nawet poprawił słuchawkę przy uchu. Goście protestowali. Karnego wykorzystał Robak. Rywali to nie załamało i 200 sekund później było już 1:1. Po dalekim dośrodkowaniu z lewej Przemysława Kaźmierczaka żaden z łodzian nie przeciął lotu piłki. Przez nikogo nie pilnowany Piotr Ćwielong wykorzystał tę okazję i efektownym strzałem z woleja wyrównał. W 38 min. kontra trzech łodzian na dwóch 0brońców rywali mogła przynieść odzyskanie prowadzenia, ale Przemysław Oziębała zdecydował się na strzał i chybił.

Gospodarze świetnie rozpoczęli drugą połowę. W 48 min. mieli trzy stuprocentowa okazje bramkowe. Nie wykorzystali ich Sernas, Oziębała i dopiero Robak pokonał Mariana Kelemana. Rywale desperacko zaatakowali. licząc, że na podobnie szybkie wyrównanie jak przed przerwą. Byli bliscy osiągnięcia tego celu. Zepchnięci do obrony łodzianie nie ustrzegli się błędów i mieli dużo szczęścia oraz Mielcarza w bramce. W 51 min. kapitan łodzian brawurowo obronił strzał Cristiana Diaza. W chwilę później argentyński napastnik Śląska trafił piłką w słupek. W 54 min. groźna była akcja byłych ełkaesiaków wygwizdywanego przez kibiców Łukasza Madeja oraz Vuka Sotirovicia. Serb mówił przed meczem, że może się bać jadąc do Białegostoku czy Poznania, ale nie wtedy kiedy jedzie na Widzew, gdzie ma zamiar wygrać. Pomylił się nieboraczek.

Widzewiacy od 65 minuty odzyskali inicjatywę. ich kontry były widowiskowe i skuteczne. Bramkarz gości sparował z najwyższym trudem strzały na róg Oziębały i Robaka, ale w 70 min. było już 3:1. Ten cios zadali reprezentanci Litwy. Po wymianie podań między Panką i Sernasem, ten drugi ostatni pięknym uderzeniem pokonał bramkarza Śląska. Wielu widzów nie zdążyło usiąść po oklaskach na stojąco i już było 4:1! Znowu zdobywcą bramki był Sernas, wykorzystując dwójkową akcję lewą flanką Grzelczaka z Dudu. Pewnie oglądający transmisję telewizyjną lider strzelców Andrzej Niedzielan poruszył się nerwowo w fotelu. To szósty gol Darvydasa w szóstym meczu w polskiej ekstraklasie. Tylko patrzeć jak w USC Widzew czy pobliskim kościele ktoś zechce by jego syn miał tak na imię.

Na kwadrans przed końcem prowadzenie na 5:1 podwyższył Robak. Znakomitą asystę zaliczył Piotr Grzelczak. Wychowanek Widzewa zagrał po raz pierwszy w tym sezonie połowę spotkania . Mogł sam skończyć akcję, bo naprzeciw niego wybiegł z bramki wystraszony Kelemen, ale Piotrek podał do Robaka i ten dopełnił formalności. To dowodzi, że w łódzkim zespole jest klimat do kolektywnej gry. Ale swoją drogą przydałby się Grzelczakowi gol w ekstraklasie. Nabrałby większej pewności siebie.

Choć zwycięzca spotkania był już wyłoniony, to tempo gry nie spadło. Obie strony atakowały z impetem, a kibice śpiewali swój czerwony klubowy hymn, przy którym piłkarzom się wyraźnie lepiej gra.

Pod obiema bramkami było wiele spięć i bramkarze mieli dużo pracy. Na 5 minut przed końcem Robak mógł zdobyć jeszcze jednego gola. W końcówce trener łodzian dał mu odpocząć, licząc, że Marcin pomoże zwyciężyć w następnym meczu ligowym w Chorzowie z Ruchem.

Wynik spotkania ustanowił Waldemar Sobota strzałem zza pola karnego . Piłka odbita rykoszetem od nogi Dudu zmyliła Mielcarza. W tym roku jeszcze w pierwszej lidze Sobota też zdobył bramkę na widzewskim stadionie (dla MKS Kluczbork). Już przedłużonym czasie gry bliscy zdobycia goli byli inni dublerzy Paul Grischok i Marek Gancarczyk. Było to pierwsze zwycięstwo Widzewa w Łodzi po powrocie do ekstraklasy i zarazem pierwsze przed własną widownią dla Andrzeja Kretka jako trenera Widzewa.

Najlepszy od lat mecz na łódzkim stadionie był też zasługą gości. Grali ofensywnie i chcieli za wszelką cenę zakończyć złą passę (przyjechali po trzech porażkach z rzędu). Potwierdzeniem otwartej gry wrocławian jest statystyka strzałów. Widzew strzelił 20 razy, w tym 12 uderzeń było celnych, a Śląsk strzelał 22 razy (11 celnych). Tylko Śląsk zdobył z Widzewem dwa gole w tym sezonie. Oddalił się plan zdobycia minimum 4 pkt. w trzech z rzędu wyjazdach (do Łodzi, Kielc i Krakowa na mecz z Wisłą). Ciekawe czy sternicy Śląska dadzą go realizować nadal trenerowi Tarasiewiczowi, który po meczu nie mógł uwierzyć w tak wysoką porażkę.

Widzew - Śląsk Wrocław 5:2
Gole: Marcin Robak 28 karny, 48, 76, Darvydas Sernas 70. 76 - Piotr Ćwielong 32, Waldemar Sobota 89.
Sędziował: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzew: Mielcarz - Broź, Szymanek, Ukah, Dudu - Oziębała (66 Grischok), Panka, Pinheiro, Lisowski (46 Grzelczak) - Sernas, Robak (87 Grzeszczyk). Trener: Andrzej Kretek.
Śląsk: Kelemen -Celeban, Pawelec, Spahić, Wołczek - Ćwielong (75 Sobota), Mila, Kaźmierczak, Madej (82 Gancarczyk) - Diaz, Sotirović. Trener: Ryszard Tarasiewicz.
Widzów: 9.451 (800 fanów gości).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto