Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Kamil Kosowski przestrzega wiślaków: Nie lekceważyć Korony!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Gierogij Żukow (z lewej) jest jednym z tych piłkarzy Wisły Kraków, którzy mocno przyczynili się do wiosennych zwycięstw „Białej Gwiazdy”
Gierogij Żukow (z lewej) jest jednym z tych piłkarzy Wisły Kraków, którzy mocno przyczynili się do wiosennych zwycięstw „Białej Gwiazdy” Piotr Krzyżanowski
- Po dziesięciu ligowych meczach bez choćby jednego punktu, to każdemu należy się chwila oddechu i ona właśnie teraz nadeszła. Tylko, że tą chwilą nie ma się co za bardzo zachłystywać. Pozytywne jest natomiast to, że trener Skowronek ma tego pełną świadomość. Patrząc na to, gdzie Wisła była cztery kolejki temu, zrobiła bardzo dużo. Ale jeszcze więcej jest do zrobienia. Pocieszające jest to, że liga nie jest za mocna i utrzymać się Wiśle nie będzie może specjalnie trudno, jeśli dalej będzie szła obraną drogą - mówi były Kamil Kosowski, były piłkarz Wisły Kraków, a dzisiaj ekspert stacji Canal Plus Sport, który ocenia pierwsze wiosenne występy „Białej Gwiazdy”.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Wisła Kraków wygrała dwa pierwsze wiosenne mecze w ekstraklasie, a jej seria, rozpoczęta jeszcze jesienią, wynosi już cztery kolejne zwycięstwa. Zgodzi się pan z tezą, że z drużyn broniących się przed spadkiem na ten moment „Biała Gwiazda” wygląda najlepiej?
- W znacznej mierze tak jest, choć jeśli zaliczymy do tej grupy również Górnika Zabrze, to on również prezentuje się nieźle. Jeśli natomiast patrzymy na Wisłę i jej dwa ostatnie występy, to nie ma do czego się przyczepić, bo jest sześć punktów. Jeśli chodzi o styl, to „Biała Gwiazda” ma to, czego nie miała przez większość sezonu, czyli zaangażowanie, walkę i pomysł na grę. Jest przy tym skuteczna. W ostatnim meczu potrafiła strzelić gola, ale też Janicki świetną interwencją uratował drużynę od straty dwóch punktów, co w końcowym rozrachunku może być na wagę złota, czyli pozostania w ekstraklasie.

- Trener Artur Skowronek podkreślał, że chce bardzo dobrą formę przygotować już na pierwsze mecze. Wygląda na to, że to szkoleniowcowi się udało, bo nawet zawodnicy Zagłębia Lubin mówili, że byli nieco zaskoczeni choćby tak wysokim pressingiem krakowian.
- Piłkarze Zagłębia to w ogóle byli chyba zaskoczeni faktem, że jest niedziela i mają wyjść zagrać mecz… W zasadzie nie mieli nic do zaproponowania na boisku. Jak sobie przypomnę tę samą drużynę z końcówki poprzedniego roku, choćby z meczu z Legią Warszawa, to ta ekipa po boisku wtedy po prostu fruwała. To był świetny mecz, jeden z najlepszych w ekstraklasie w tym sezonie. Teraz natomiast Zagłębie nie przypomina drużyny jeśli chodzi o taktykę, a tym bardziej jeśli chodzi o motorykę. Lubinianie moim zdaniem są ewidentnie przetrenowani. Wyglądają jak reprezentacja Polski na ostatnim mundialu, czy ta z 2006 roku. Wydaje mi się, że lubinianie jednak w końcu się obudzą. Tak jak obudzi się Piast, bo jesteśmy już przyzwyczajeni, że gliwiczanie mają słabsze początki, a później się rozkręcają. Taki już jest styl trenera Waldemara Fornalika. Wracając jednak do Wisły, to pytanie jest takie, czy w kolejnych meczach będzie w stanie utrzymać taką dyspozycję fizyczną. Jeśli bowiem chodzi o przygotowanie mentalne, o taką pozytywną boiskową agresję, dynamikę, to postawa krakowian jest budująca. Tak samo, jak to, że prawie wszyscy zawodnicy są do dyspozycji trenera Artura Skowronka. Kuba Błaszczykowski np. zagrał cały mecz i to widać gołym okiem, jak dobrze inni piłkarze czują się przy nim na boisku. Zawodników, którzy zostali sprowadzeni w zimie, też trzeba ocenić na duży plus, bo niekoniecznie tak bywa, że nowi gracze od razu wchodzą i dużo dają zespołowi. A w Wiśle są to ewidentne wzmocnienia.

- W Lubinie zwycięskiego gola strzelił Vukan Savicević. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że dla Wisły reaktywacja formy tego zawodnika jest jak siódmy transfer. Czarnogórzec miał słabą jesień, a teraz znowu zaczął grać tak, jak na początku swojego pobytu w Krakowie.
- Savicević to tylko jeden z takich pozytywnych przykładów. Popatrzmy choćby na Kamila Wojtkowskiego. On to nawet jest chyba przemotywowany, bo w mojej ocenie powinien dostać w Lubinie czerwoną kartkę za jeden z fauli. Generalnie jednak Kamil wcześniej tego nie miał w swojej grze. Nie biegał tyle, nie walczył. Nawet jeśli czasami robi to zbyt agresywnie, to jednak tak się gra w piłkę. On chyba zrozumiał wreszcie, że prócz tego co ma, czyli naturalny talent, wyszkolenie techniczne, trzeba dorzucić wybieganie. Jeśli dalej będzie szedł w tym kierunku, to nasza liga za moment może okazać się dla niego za mała. Choć z drugiej strony nie wybiegajmy jeszcze zbyt daleko w przyszłość, bo za nami dopiero dwa mecze. Kolejnym pozytywnym przykładem jest Maciek Sadlok. Powiem szczerze, że jak patrzyłem na niego pod koniec poprzedniego roku, to byłem często w szoku. Dla mnie Maciek był zawsze piłkarzem trochę niedoszacowanym. Takim, który zawsze może zostać powołany do reprezentacji i poniżej pewnego poziomu nie zejdzie. Niestety, końcówkę poprzedniego roku Maciek miał bardzo słabą. Tym bardziej docenić trzeba to, że wraca na właściwe tory. Myślę zresztą, że trener Skowronek mocno uświadomił swoim piłkarzom o co grają i dla kogo grają. Ta drużyna wygląda dzisiaj jak zespół. Choć przestrzegałbym przed tym, żeby nie zwariować, bo to dopiero początek drogi. Na razie jest dobrze, są korzystne wyniki, ale trzeba się przygotować i być mocnym mentalnie wtedy, kiedy przyjdzie zadyszka. Wtedy, gdy przyjdą mecze, w których trzeba będzie odrabiać straty. Wtedy trzeba będzie być naprawdę mocnym psychicznie. Na razie dwa mecze ułożyły się dla Wisła tak, jak tego chciała.

- Wisła mocno poszerzyła kadrę. Trener Artur Skowronek ma większe pole manewru i to też w grze Wisły widać gołym okiem.
- Po dziesięciu ligowych meczach bez choćby jednego punktu, to każdemu należy się chwila oddechu i ona właśnie teraz nadeszła. Tylko, że tą chwilą nie ma się co za bardzo zachłystywać. Pozytywne jest natomiast to, że trener Skowronek ma tego pełną świadomość. Patrząc na to, gdzie Wisła była cztery kolejki temu, zrobiła bardzo dużo. Ale jeszcze więcej jest do zrobienia. Pocieszające jest to, że liga nie jest za mocna i utrzymać się Wiśle nie będzie może specjalnie trudno, jeśli dalej będzie szła obraną drogą.

- Mówiliśmy o wzmocnieniach. Jak podoba się panu Gieorgij Żukow, który w obu meczach Wisły przebiegł największy dystans spośród krakowskich graczy?
- To trochę nie mój typ zawodnika. Żukow przypomina trochę Pola Lloncha, choć wydaje mi się, że nie jest jeszcze w optymalnej formie. Mówiąc, że to nie jest mój typ zawodnika mam na myśli to, że na pozycji, na której gra Żukow, wolę piłkarza wysokiego, silnego. Dostrzegam jednak oczywiście fakt, że Kazach wkomponował się w zespół bardzo dobrze, wszyscy go chwalą. Choć, jak rozmawiałem z chłopakami z Wisły, to największy potencjał z nowych nabytków „Białej Gwiazdy” ma ponoć Nikola Kuveljić. Czekam, żeby zobaczyć tego zawodnika w akcji w większym wymiarze. Wracając do Żukowa, nie chcę, żeby zabrzmiało to tak, że ja jakoś przesadnie krytykuję tego piłkarza. Uważam go za wzmocnienie. Również dlatego, że przy nim lepiej prezentują się Vullnet Basha i Vukan Savicević. To jest dobry przykład, że jak wprowadzi się trochę rywalizacji na treningu, to od razu wszyscy wskakują na wyższy poziom.

- W niedzielę Wisła zagra z Koroną Kielce i ten mecz rysuje się jako starcie za sześć punktów. Jeśli „Białej Gwieździe” uda się wygrać, to ten oddech w tabeli będzie jeszcze większy. Jeśli wziąć pod uwagę, jak oba zespoły wyglądały w dwóch pierwszych meczach, to trudno sobie wyobrazić, że Wisła nie wygra. Tylko, że zaraz zapala się lampka, że to jednak jest polska ekstraklasa…
- I to właśnie chciałem powiedzieć. Jesteśmy w ekstraklasie i dlatego ten mecz rysuje się dla Wisły jako łatwy do wygrania tak samo, jak łatwo może ona go przegrać. Ja bym absolutnie nie lekceważył Korony. Jak znam trenera Mirosława Smyłę, to wiem, że w Kielcach jest bardzo dobra atmosfera i tam też wiedzą doskonale, o co grają, o co walczą. A Korona ma przy tym bardzo wartościowych zawodników, jak na polską ekstraklasę, tylko na razie tego nie pokazują. Jest tam jednak bardzo szybki Matej Pućko. Są Erik Pacinda, Jacek Kiełb. Środek pola wygląda całkiem, całkiem. Doszedł jeszcze ostatnio Petteri Forsell. Armaty mają. Ma tam kto uderzyć. Są też dobrzy stoperzy. Korona oczywiście jest do pokonania i Wisłę na to stać. Kibice pewnie stawią się licznie na stadionie, pomogą gorącym dopingiem i krakowianie zagrają dobry mecz. Emocje pewnie będą, a o to w piłce przede wszystkim chodzi. Oby było ich więcej niż w ostatniej kolejce ekstraklasy, bo była ona taka, że jak jadę na sandacze, to jest więcej emocji…

- Jakiego obrazu tego meczu pan się spodziewa?
- Jestem przekonany, że Korona postawi przede wszystkim na obronę. Z Wisłą mało kto chce grać otwartą piłkę. Bo Wisła dzisiaj jest dobra w grze kombinacyjnej. Tam nikt nie panikuje przy rozegraniu. Dlatego kielczanie przyjadą cofnięci i nastawią się na kontrę. Kluczem dla Wisły będzie skruszyć ten mur, strzelić w miarę szybko bramkę. Jeszcze raz jednak przestrzegam - to łatwy mecz dla krakowian raczej nie będzie.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Kamil Kosowski przestrzega wiślaków: Nie lekceważyć Korony! - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto