Być może wkrótce nie będą to tylko pobożne życzenia. Plany rozpisywane na setkach, ba, tysiącach stron programów zakładających ratowanie sulejowskiego jeziora przed degradacją, dotychczas na niewiele się zdały. W końcu jednak coś drgnęło. Sposób, jaki na lepszą wodę proponuje dziś Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie, wśród wielu budzi jednak zdumienie. Sprowadza się on bowiem do obsadzenia zbiornika... szuwarami.
- Szuwary? - dziwi się wędkarz, który z Piotrkowa do Barkowic nad zalewem przyjeżdża na ryby od 15 lat. - Szuwarów to tu jest tak dużo, że nie trzeba sadzić. My, wędkarze, to jak tylko szuwary się pokażą na wiosnę, wszystko wyrywamy, bo rybę trzeba łapać. A tak, to ryba wchodzi w szuwary i urywa się z haczyka. Ja tu szuwarów nie widzę. Ich tu pod dostatkiem. Powinni raczej zbiornik pogłębić i brzeg wyrównać, zagospodarować turystycznie, żeby ludzie chcieli przyjeżdżać, bo teraz nic się nie dzieje.
A jednak. Projekt realizowany właśnie przez RZGW zakłada stworzenie stref roślinnych nasadzonych szuwarem trzcinowym. Roślina ta, jak dowiodły badania z 2008 roku, najefektywniej pobiera fosfor z wód gruntowych i akumuluje go w swoich tkankach. Strefy z szuwarami, tworzące na styku lądu i wody barierę służącą ograniczeniu spływu zanieczyszczeń rolniczych do Zalewu Sulejowskiego, mają być szerokie na 20 metrów i rozciągać się łącznie na co najmniej 150 metrów linii brzegowej.
Nasadzenia, jak twierdzą pomysłodawcy projektu, nie będą wadzić turystom pływającym po zlewie, ani plażowiczom i wędkarzom.
- Nikt przecież nie będzie tego sadził na plażach czy portach - zastrzega Dariusz Bogacz, rzecznik RZGW. - Nie wpłynie to więc negatywnie na rekreacyjne wykorzystanie zbiornika.
Naukowa nazwa programu sprowadzającego się do obsadzenia sulejowskiego jeziora szuwarami brzmi: "Ekotony dla redukcji zanieczyszczeń obszarowych - Ekorob". Warszawski RZGW realizuje go wspólnie z Europejskim Regionalnym Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk, działającym pod auspicjami UNESCO.
Ile to kosztuje? Przedsięwzięcie opiewa na kwotę, bagatela, ponad 1,3 miliona euro! Projekt zgłoszono do Funduszu LIFE+, zajmującego się wspieraniem działań innowacyjnych i demonstracyjnych w dziedzinie ochrony środowiska i zyskał aprobatę Komisji Europejskiej. Dostał też dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Prace nad realizacją projektu ruszyły w styczniu tego roku. Do sierpnia wybrano charakterystyczne dla dorzecza Pilicy strefy ekotonowe do badań nad ich efektywnością i założono sieć tzw. piezometrów - otworów wierconych przy zalewie, które umożliwiają specjalistyczne pomiary. Dwa pojawiły się w Barkowicach, po jednym w Swolszewicach Dużych i Zarzęcinie.
- Piezometry pozwolą nam na pobieranie próbek z dna zalewu i przeprowadzanie badań - łumaczy Bogacz.
Zakończenie "budowy" stref ekotonowych, czyli obsadzenie zbiornika szuwarem trzcinowym, przewidziano na koniec 2011 roku.
Kiedy i jakie będą efekty?
- Efekty w postaci lepszej jakości wody, nie tylko mieszkańcy, ale i turyści, odczują już w dwa lata po obsadzeniu zbiornika roślinnością - twierdzi prof. Maciej Zalewski z Katedry Ekologii Stosowanej Uniwersytetu Łódzkiego, który od niemal 30 lat bada Zalew Sulejowski. Zastrzega przy tym, że jest jeden podstawowy warunek. - Program to nie tylko rośliny, one wszystkiego nie załatwią. Pomóc musi człowiek. Trzeba wyeliminować zanieczyszczenia, jakie on produkuje. Chodzi o zmianę nawyków w uprawie ziemi, uszczelnienie szamb - mówi.
Dlatego program nie ogranicza się do nasadzeń. 80 tys. euro kosztować ma cykl szkoleń dla ludności zamieszkującej tereny nad zbiornikiem.
- Pieniądze przeznaczone będą m. in. na organizację lekcji edukacyjnych dla dzieci i młodzieży, spotkania z rolnikami, także na materiały edukacyjno-promocyjne - dodaje Bogacz. Powstać ma również strona internetowa Ekorob, foldery i tablice informujące o projekcie.
Zarządca zbiornika planuje również pogłębienie koryta Pilicy w miejscu jej ujścia do zbiornika i jednocześnie oczyszczenie dna. Dzięki temu poprawiony zostanie przepływ wód. Prawdopodobnie równocześnie usunięte zostaną zanieczyszczone związkami azotu i fosforu muły i osady z czaszy zbiornika. To jednak pieśń przyszłości, bo Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej zamierza dopiero pozyskać na ten cel pieniądze z NFOŚiGW.
Mirosław Kowalski z Barkowic nad zalewem mieszka od dziecka. Patrzył, jak go budowano, jak z niego korzystano, jak stopniowo stawał się zanieczyszczonym bajorem zarastającym zielonymi kożuchami sinic. W efekty sadzenia szuwarów nie wierzy.
- Pierwsze, co tu trzeba zrobić, to pogłębić i oczyścić zbiornik. I oczywiście wyciąć te krzaki przy brzegach - doradza.
Dodaje, że w tym roku ani razu nie kąpał się w sulejowskim jeziorze. Dlaczego?
- Bo w szambie mam czystsze ścieki niż jest woda w zalewie - odpowiada bez ogródek.
Własny projekt zakładający poprawę jakości wody w Zalewie Sulejowskim od ubiegłego roku prowadzi też, niezależnie od RZGW, Politechnika Łódzka. Uczelnia dostała 195 tysięcy euro dotacji z unijnego programu Baltic Sea Region 2007-2013. Co do tej pory zrobiła?
- Rozeznanie co do planów gmin i rozpoznanie miejsc, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza - mówi prof. Ireneusz Zbiciński, prorektor ds. nauki Politechniki Łódzkiej, który zajmuje się projektem Waterpraxis.
Recepta PŁ na poprawę wody w zalewie jest jednak zgoła inna od działań podejmowanych przez RZGW...
- Przyczyna podstawowa złej jakości wody w zbiorniku, to brak oczyszczalni ścieków w dwóch miejscach i żadne szuwary tu nie pomogą - uważa prof. Zbiciński.
Dodaje, że Politechnika rozwiązanie widzi w budowie około 2,5-kilometrowego odcinka rurociągu. Ścieki trafiałyby do oczyszczalni, której moce dziś nie są w pełni wykorzystane. - Przygotujemy projekt budowy takiego rurociągu, ale na to najpierw muszą się zgodzić władze gmin - zastrzega profesor.
Skąd i dokąd prowadzić miałby jednak ów rurociąg? Tego już, niestety, prorektor PŁ nie ujawnia.
A co o tych planach i próbach ratowania zalewu myślą ci, którzy korzystają z niego na co dzień?
- Te próby już są od 25 lat i nic się nie dzieje. Opaska miała być, żeby zbierać brudy i do tej pory nie ma - zauważa wędkarz z Barkowic. - Wszystkie gminy niby się umówiły, jakieś pieniądze dostały, ale te fundusze tylko na plany poszły. Nic konkretnego się tu nie robi. A ryb jest coraz mniej... - mówi z żalem w głosie.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?