Merab Gabunia - łódzki rugbista roku - walczy o... prawo jazdy

Na placu manewrowym Merab z wyjątkową delikatnością parkował tyłem służącą do szkolenia toyotę yaris, tak żeby nie dotknąć słupka. Potem zajrzał pod maskę i sprawdzał, czy auto jest przygotowane do jazdy. Sportowiec przyznaje, że w młodości jeździł samochodem w rodzinnej Kutaisi. Miał też prawo jazdy. – Takie... miejscowe – mówi oględnie. Potem jednak długie lata nie siedział za kółkiem. Teraz postanowił zdobyć prawo jazdy w Łodzi.

– Gabunia jeździ bez kompleksów, nie gubi się przy największym natężeniu ruchu – twierdzi instruktor i zarazem właściciel szkoły nauki jazdy Zbigniew Popławski. – Czasami trzeba go stopować, bo jego odwaga na drodze nie musi spodobać się na egzaminie. Jestem przekonany, że skoro na boisku daje sobie znakomicie z kilkoma atakującymi go bezpardonowo rywalami, tak za kierownicą nie da się żadnemu egzaminatorowi!

Więcej problemów niż z jazdą, Merab Gabunia może mieć z egzaminem teoretycznym. Gruzin coraz lepiej mówi po polsku. ba, tak się tu zadomowił, że stara się o polskie obywatelstwo, ale czytając nie rozumie wszystkich słownych kruczków zawartych w testowych pytaniach. Na szczęście w Budowlanych nie brakuje chętnych, którzy pomagają mu rozwikłać zagadki teoretycznego testu.

Potężny chłop nie ma problemów ze zmieszczeniem się w yarisie.– To bardzo wygodny samochód – twierdzi. Gorzej ma ściśnięty do granic możliwości pasażer siedzący za nim, gdyż fotel kierowcy musi odsuwać do samego końca.

Dlatego po zdobyciu prawa jazdy rugbista chciałby jeździć większym samochodem. Hammerem, takim jakiego ma równie potężny Mariusz Pudzianowski? – Na takie auto mnie nie stać – śmieje się Gabunia. – Mam na oku używane audi, ale zanim zacznę o nim myśleć, najpierw chce mieć w ręku prawo jazdy. Egzamin pod koniec sierpnia.

Trzymamy kciuki za sympatycznego rugbistę, który stał się ikoną tego, co najlepsze w łódzkim sporcie.