O tym, że nad wyjątkowym obiektem, znajdującym się we wsi Werlas zawisły czarne chmury, informowaliśmy w listopadzie ub. roku. Mimo że od 2020 r., kiedy odszedł „Gier” pozostaje niezamieszkały, niezmiennie traktowany jest jako jedna z atrakcji okolicy. Przyciąga turystów, fanów bluesa – przede wszystkim Dżemu, w którym pochodzący ze Śląska perkusista grał w latach 80. minionego stulecia. Gdy pojawiły się doniesienia, że jego tratwa może zostać rozebrana, okazało się, że w świetle obowiązujących przepisów przycumowana jest przy brzegu bieszczadzkiego jeziora nielegalnie.
- Ustawa Prawo Wodne (...) uznaje wszelkiego rodzaju nabrzeża mola, pomosty i przystanie za urządzenia wodne. Każdy z takich obiektów powinien posiadać odpowiednie pozwolenie wodnoprawne (…). O uzyskanie stosownych pozwoleń, a następnie stały nadzór techniczny nad tratwą jako urządzeniem pływającym powinien zabiegać właściciel tratwy, a ten pozostaje nieznany - przekazał nam jesienią Konrad Mróz, kierownik operacyjny w Wydziale Komunikacji Zewnętrznej i Biurze Prasowym PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.
Pamiątka po niezwykłym człowieku
Jako się okazało, spadkobierczynią muzyka jest jego siostra, mieszkająca na Śląsku. Z pomocą przyjaciół „Giera” – m.in. osób związanych ze środowiskiem żeglarskim, współtworzących „Bazę Ludzi Wiatru” oraz prowadzących audycję radiową „Pod żaglami Leliwy” – podjęła ona starania o to, by „Tratwa Blues” ostała się na solińskim jeziorze. Pierwszy ważny krok ku temu wykonano. Jak dowiedzieliśmy się przed kilkoma dniami, wyjątkowy obiekt został już oficjalnie zarejestrowany jako jednostka pływająca – jacht.
- Sprawa nie jest jeszcze ostatecznie załatwiona, tzn. żebyśmy mieli pewność, że tratwa pozostanie w Werlasie, w tym miejscu, gdzie jest obecnie, musimy dogadać się z Wodami Polskimi. Jednak dzięki rejestracji w Polskim Związku Żeglarskim zyskała status prawny, dzięki czemu nikt, bez zgody właściciela, nie może jej rozebrać - tłumaczy nam żeglarz z „Bazy Ludzi Wiatru”, który przyjaźnił się z Giercuszkiewiczem.
Osoby zaangażowane w ratowanie „Tratwy Blues” mają nadzieję, że wspólne działania, prowadzone z upoważnienia siostry experkusisty Dżemu, zakończą się sukcesem. Bo czym byłaby zatoka, oficjalnie nazwana imieniem Michała Giercuszkiewicza bez jego osobliwego domu na wodzie – przyozdobionego podobizną artysty przez sanockiego streetartowca Arkadiusza Andrejkowa?
- Jeżeli tylko będziemy mieć pewność, że nikt tej tratwy nie ruszy, przeprowadzimy jej remont i będziemy dbać o to, by godnie przypominała o niezwykłej osobie, jaką był Michał - kończy jeden z bieszczadzkich przyjaciół perkusisty.
Michał Giercuszkiewicz zmarł 27 lipca 2020 r., dwa miesiące przed 66. urodzinami. Wywodził się ze śląskiego środowiska bluesowego. To z nim w składzie Dżem nagrał takie przeboje jak „Whisky” czy „Czerwony jak cegła”, śpiewane przez legendarnego wokalistę Ryszarda Riedla – przyjaciela „Giera”. Ale perkusista współtworzył też m.in. zespoły Apogeum, Kwadrat czy Bezdomne Psy, współpracował z Józefem Skrzekiem, Leszkiem Winderem.
W Bieszczady, gdzie udało mu się wyzwolić z nałogu narkotykowego sprowadził się w ostatniej dekadzie ub. stulecia. Pierwszy dom na tratwie zbudował w Teleśnicy za Wyspą Skalistą. Później przeniósł się do Werlasu, gdzie kontynuował życie na wodzie. W tej wsi pośmiertnie został upamiętniony m.in. pomnikiem i sceną jego imienia, jak również Festiwalem „Tratwa Blues”, który od 2022 roku odbywa się latem w miejscowej Zagrodzie Żbyr.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?